16 grudnia 2015

Ossolińczycy polecają książki: Marsjanin

„Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia”. Pierwsze dwa zdania „Marsjanina” Andy'ego Weira porażają swoją prostotą i dosłownością. Nie liczmy na to, że książkę, która tak się zaczyna, będziemy mogli odłożyć „do kolejki” na półce. To się czyta od razu.

Pochłonięcie historii Marka Watneya, botanika z ekspedycji załogowej na Marsa, który walczy samotnie o przeżycie na Czerwonej Planecie, zajęło mi trzy dni. Niespełna czterysta stron. Gdzieś na dwusetnej stronie zacząłem szczerze żałować, że ta lektura skończy się, i to szybko. Telewizja serwuje powtórkę „Kevina samego w domu”? Polecam w zamian relację z walki o przetrwanie w skrajnie niesprzyjających warunkach zewnętrznych. Narracja prowadzona w formie dziennika wciąga bez reszty. A to dlatego, że dni dzielące bohatera od śmierci głodowej odliczane są kolejnymi wpisami w dzienniku liczonymi w solach, czyli dobach marsjańskich trwających dwadzieścia cztery godziny, trzydzieści dziewięć minut i trzydzieści pięć koma dwieście czterdzieści cztery sekundy. 

Źródło: LINK.

Autor urodził się w Kalifornii w 1972 r., w rodzinie fizyków. Jego ojciec był fizykiem cząstek elementarnych, a matka inżynierem elektrykiem. Rodzice rozwiedli się, kiedy miał osiem lat. Weir czytał w młodości klasyków gatunku science fiction, a wieku 15 lat rozpoczął pracę jako programista komputerowy w Sandia National Laboratories. Studiów informatycznych na Uniwersytecie w San Diego nie ukończył. Pracował jako programista w wielu firmach, między innymi nad grą strategiczną czasu rzeczywistego Warcraft II. Swoje własne opowiadania s-f zaczął pisać w latach dziewięćdziesiątych, a publikował je na własnej stronie internetowej przez długie lata [1].

Historia publikacji „Marsjanina” jest jak... z innej planety. Weir rozpoczął pisanie powieści w 2009 r., poprzedzając tę pracę pogłębionymi studiami nad astrodynamiką, astronomią i historią załogowych misji kosmicznych. Jednak ukończona książka była odrzucana przez kolejnych wydawców. Weir zdecydował się zatem na publikację internetową dostępną wszystkim za darmo na jego stronie internetowej. Na prośbę swoich fanów udostępnił książkę na stronie Amazon Kindle za najniższą możliwą cenę – 99 centów. W ciągu miesiąca sprzedał trzydzieści pięć tysięcy kopii. Tym razem wydawcy wyrazili zainteresowanie i Weir sprzedał prawa autorskie wydawnictwu Crown za sto tysięcy dolarów [2].

W tym roku książka doczekała się adaptacji filmowej w reżyserii Ridleya Scotta i z Mattem Damonem w roli głównej. Film, jakkolwiek przyjemny w oglądaniu, zwłaszcza z okularami 3D na nosie, nie ma, moim zdaniem, tego nerwu, jaki czujemy w powieści. Dlatego polecam seans dopiero po lekturze.

____________________________________________________________________

[1] Wikipedia - LINK.  
[2] Wikipedia - LINK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz