23 grudnia 2015

Życzenia świąteczne

Publikujemy życzenia dla wszystkich Ossolińczyków, jakie przesłał do redakcji Dziedzińca Krzysztof Gluziński. Przyłączamy się do życzeń!


                                     Fragment obrazu Hansa Memlinga Siedem radości Marii, XV w.

Eksperymentatorom i tradycjonalistom,
racjonalistom i idealistom,
optymistom i sceptykom,
wszystkim Ossolińczykom -
  
 - życzę radosnego Świętowania Bożego Narodzenia.  
K.G.


ANIOŁ
Kiedym z gwiazdą nadziei 
Leciał świecąc Judei,
Hymn Narodzenia śpiewali Anieli:
Mędrcy nas nie widzieli, 
Królowie nie słyszeli. 
Pastuszkowie postrzegli 
 i do Betlejem biegli: 
Pierwsi wieczną mądrość witali
Wieczną władzę uznali:  
Biedni, prości i mali.

A. Mickiewicz: Dziady, cz. III

22 grudnia 2015

Dobre nastroje przed Świętami

Wczoraj członkowie Komisji Zakładowej spotkali się z dyrektorami Adolfem Juzwenką i Mariuszem Dworsatschkiem. Spotkanie było dobrą okazją do wyjaśnienia pewnych niejasności zaistniałych w ostatnich tygodniach i rozmów o projekcie Regulaminu Wynagradzania, nad którym pracowało wielu Ossolińczyków. Na koniec życzyliśmy sobie wzajemnie wesołych Świąt.

Nastrój Bożego Narodzenia sprzyja dialogowi. Zadeklarowaliśmy podczas wczorajszych rozmów, że przyczyną podejmowanych przez nas działań jest troska o dobro Ossolineum i dążenie do tego, aby Zakład Narodowy im. Ossolińskich był instytucją dającą jak najlepsze możliwości rozwoju wszystkim pracownikom. Stąd biorą się nasze propozycje rozwiązań systemowych - nie chcemy wyręczać, czy też wchodzić w kompetencje pracodawcy, ale proponować takie pomysły, które posłużyć mogą Zakładowi. 

Jednocześnie pragniemy poinformować, że Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność przy Ossolineum popiera nominację dyrektora Adolfa Juzwenki do tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia, zgłoszoną przez prezydenta Rafała Dutkiewicza, przewodniczącego Rady Miejskiej Jacka Ossowskiego i przewodniczącego Regionu Dolny Śląsk NSZZ "Solidarność", Kazimierza Kimso. Wiadomość o nominacji zamieścił wczoraj prezydent Rafał Dutkiewicz na Twitterze (LINK).

16 grudnia 2015

Ossolińczycy polecają książki: Marsjanin

„Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia”. Pierwsze dwa zdania „Marsjanina” Andy'ego Weira porażają swoją prostotą i dosłownością. Nie liczmy na to, że książkę, która tak się zaczyna, będziemy mogli odłożyć „do kolejki” na półce. To się czyta od razu.

Pochłonięcie historii Marka Watneya, botanika z ekspedycji załogowej na Marsa, który walczy samotnie o przeżycie na Czerwonej Planecie, zajęło mi trzy dni. Niespełna czterysta stron. Gdzieś na dwusetnej stronie zacząłem szczerze żałować, że ta lektura skończy się, i to szybko. Telewizja serwuje powtórkę „Kevina samego w domu”? Polecam w zamian relację z walki o przetrwanie w skrajnie niesprzyjających warunkach zewnętrznych. Narracja prowadzona w formie dziennika wciąga bez reszty. A to dlatego, że dni dzielące bohatera od śmierci głodowej odliczane są kolejnymi wpisami w dzienniku liczonymi w solach, czyli dobach marsjańskich trwających dwadzieścia cztery godziny, trzydzieści dziewięć minut i trzydzieści pięć koma dwieście czterdzieści cztery sekundy. 

Źródło: LINK.

Autor urodził się w Kalifornii w 1972 r., w rodzinie fizyków. Jego ojciec był fizykiem cząstek elementarnych, a matka inżynierem elektrykiem. Rodzice rozwiedli się, kiedy miał osiem lat. Weir czytał w młodości klasyków gatunku science fiction, a wieku 15 lat rozpoczął pracę jako programista komputerowy w Sandia National Laboratories. Studiów informatycznych na Uniwersytecie w San Diego nie ukończył. Pracował jako programista w wielu firmach, między innymi nad grą strategiczną czasu rzeczywistego Warcraft II. Swoje własne opowiadania s-f zaczął pisać w latach dziewięćdziesiątych, a publikował je na własnej stronie internetowej przez długie lata [1].

Historia publikacji „Marsjanina” jest jak... z innej planety. Weir rozpoczął pisanie powieści w 2009 r., poprzedzając tę pracę pogłębionymi studiami nad astrodynamiką, astronomią i historią załogowych misji kosmicznych. Jednak ukończona książka była odrzucana przez kolejnych wydawców. Weir zdecydował się zatem na publikację internetową dostępną wszystkim za darmo na jego stronie internetowej. Na prośbę swoich fanów udostępnił książkę na stronie Amazon Kindle za najniższą możliwą cenę – 99 centów. W ciągu miesiąca sprzedał trzydzieści pięć tysięcy kopii. Tym razem wydawcy wyrazili zainteresowanie i Weir sprzedał prawa autorskie wydawnictwu Crown za sto tysięcy dolarów [2].

W tym roku książka doczekała się adaptacji filmowej w reżyserii Ridleya Scotta i z Mattem Damonem w roli głównej. Film, jakkolwiek przyjemny w oglądaniu, zwłaszcza z okularami 3D na nosie, nie ma, moim zdaniem, tego nerwu, jaki czujemy w powieści. Dlatego polecam seans dopiero po lekturze.

____________________________________________________________________

[1] Wikipedia - LINK.  
[2] Wikipedia - LINK.

11 grudnia 2015

Aktualności grudniowe



Mijające dwa tygodnie przyniosły dwa ważne wydarzenia dla funkcjonowania Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dziś i w przyszłości. W dniu 30 listopada Rada Kuratorów przyjęła nowy Regulamin Funkcjonowania ZNiO, a w dniu 3 grudnia Komisja Zakładowa przedłożyła Dyrektorowi projekt Regulaminu Wynagradzania ZNiO.

Ossolineum jest w fazie przekształceń – to nie ulega już dla nikogo wątpliwości. Nic też nie ma w tym niezwykłego: dzisiaj rzeczywistość zmienia się szybciej niż w powieściach Philipa Dicka. Hrabia Józef Maksymilian Ossoliński zbierał z mozołem księgi przez całe swoje pracowite życie. Dzisiaj wiele z tych ksiąg możemy mieć na kliknięcie. Książę Henryk Lubomirski zamówił zapewne kolekcję gipsowych odlewów monet i medali z Cesarskiego Gabinetu Numizmatycznego w Wiedniu. Dzisiaj dysponujemy technologią pozwalającą wykonywać skany i wydruki takich zabytków w trzech wymiarach (3D). Może jeszcze niebotycznie drogą, ale za kilka lat już na tyle tanią, że każdy ossolińczyk będzie mógł sobie pozwolić na wydrukowanie własnego znaczka „Solidarności”.

Schodząc na ziemię, musimy zauważyć, że jedną trzecią naszego życia spędzaną w miejscu pracy determinują obowiązujące w tymże regulaminy. Bardzo dobrze stało się, że pracodawca wystąpił z inicjatywą przygotowania nowego Regulaminu Funkcjonowania ZNiO. 

Jak wiadomo wszystkim Czytelnikom Dziedzińca, „Solidarność” ZNiO podjęła inicjatywę opracowania nowego Regulaminu Wynagradzania w czerwcu ubiegłego roku. Uformowały się wówczas dwa robocze zespoły, w których pracowało łącznie dziewięć osób. Jeden z zespołów odpowiadał za opracowanie systemu awansowania, a drugi – za opracowanie systemu nagradzania. Już na wstępnym etapie prac zespoły połączyły się pod komendą jednej z energicznych Koleżanek. Trwał wtedy impas w sporze zbiorowym (rozpoczętym w lutym) i dzięki rozpoczęciu pracy nad Regulaminem Wynagradzania mogliśmy wykorzystać ten trudny czas w najlepszy możliwy sposób.  We wrześniu ubiegłego roku spór zakończył się porozumieniem, w czym niemała zasługa przypadła mediatorowi, przewodniczącemu Regionu Dolny Śląsk NSZZ „Solidarność”, Kazimierzowi Kimso. Obie strony sporu zobowiązały się wówczas do wspólnego opracowania nowego Regulaminu Wynagradzania. Dalsze prace prowadzone były z różną intensywnością, zależnie od możliwości i okoliczności, aż wreszcie w czerwcu tego roku gotowy projekt trafił do pani Zofii Sekuły, specjalistki najwyższej klasy  w dziedzinie regulaminów wynagradzania i układów zbiorowych pracy. Gotowy projekt? Cóż, tak się nam tylko zdawało... Dostaliśmy od pani Zofii ekspertyzę liczącą sześć stron. Znów trzeba było się wziąć do roboty. Dzięki temu jednak nasz projekt Regulaminu Wynagradzania jest napisany lepiej, niż moglibyśmy to zrobić własnymi siłami w Ossolineum. Ujęte w nim zostały jasne zasady awansowania, a więc to, na co tak wiele osób zwracało uwagę przy okazji różnych rozmów i spotkań. Uważni Czytelnicy zauważą też, że przedstawiliśmy propozycje realnych instrumentów mających zagrać w zespole, którego nazwa brzmi System Motywacji. 
 

Zapraszamy zatem do lektury i liczymy na wsparcie, bo chodzi tu o to, aby jasne i przejrzyste zasady wynagradzania pracowników sprzyjały ich codziennej pracy, zaangażowaniu, a więc także rozwojowi Ossolineum. Ci, którzy za kilka lat zasilą kadry Zakładu, dzisiaj wkuwają "na blachę" inwokację z „Pana Tadeusza”. Pomyślmy też o nich, aby oni kiedyś zrozumieli, że był sens wkuwać.

6 listopada 2015

Po konferencji o roli współczesnych muzeów

W dniu wczorajszym (5 listopada) miała miejsce w Auli Zakładu Narodowego im. Ossolińskich konferencja na temat roli współczesnych muzeów w przekazywaniu wartości kulturowych i edukacyjnych. Ossolińczycy, licznie zasilający wydarzenie swoją obecnością, wysłuchali referatów dotyczących między innymi Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza, Muzeum Historii Żydów Polskich, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz Muzeum Pana Tadeusza.

Pełne nagranie z konferencji znajdziemy w serwisie YouTube:


Zapraszamy do dyskusji na tematy poruszone podczas konferencji!

30 października 2015

O czym wróble ćwierkają na ossolińskim dachu?

"O swoich szerokich planach opowiadał książę kurator wszystkim, z  którymi się spotkał; jedni słuchali go obojętnie, drudzy zachwycali się tymi zamiarami; a kto by ich nie miał chwalić? Mówiono o tym głośno w Wiedniu, we Lwowie śpiewały już wszystkie wróble na dachu, tylko w Zakładzie nie wiedzieliśmy nic prawie, a to, cośmy wiedzieli, pochodziło już tylko od owych wróbli".

Tak pisał Dyrektor Wojciech Kętrzyński blisko sto lat temu, w 1916 r., w memoriale Zza kulis Zakładu, zachowanym w archiwum Dyrekcji ZNiO we Lwowie, a opublikowanym i krytycznie omówionym przez Krystynę Korzon w artykule "Memoriał Wojciecha Kętrzyńskiego Zza kulis Zakładu Narodowego im. Ossolińskich" w pracy zbiorowej pod redakcją Janusza Albina pt. "Z dziejów Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich: Studia i Materiały" (Wrocław 1978, s. 175).

Żródło: LINK


Nie pierwszy i nie ostatni był to memoriał w dziejach Ossolineum, a to dlatego, że zawsze, gdy wróble ćwierkały, że źle się dzieje w Zakładzie Narodowym, ludzie sercem i duszą związani z Zakładem czuli się zobowiązani do zabieraniu głosu. Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność przy ZNiO uważa, że obecne stosunki panujące w Zakładzie nie mogą pozostać bez komentarza, dlatego zamieszczamy nasze stanowisko odnośnie sytuacji w Ossolineum*.

________________________________________________________________
 * Dostępne w Archiwum "Solidarności" ZNiO.

14 października 2015

Wielka szansa dla numizmatyki polskiej

Publikujemy autoryzowany wywiad z profesorem archeologii na Uniwersytecie Warszawskim, Aleksandrem Bursche, pomysłodawcą i głównym organizatorem XVI Międzynarodowego Kongresu Numizmatycznego w Warszawie w 2021 r.

ADAM DEGLER: Międzynarodowy Kongres Numizmatyczny (International Numismatic Congress, dalej: INC) to największe wydarzenie dla środowiska numizmatycznego na świecie. Odbywa się co sześć lat. W przeszłości organizatorami kongresów były Paryż, Rzym, Nowy Jork – Waszyngton, Berno, Londyn, Bruksela, Berlin, Madryt w 2003 r., sześć lat temu Glasgow, a w tym roku Uniwersytet w Mesynie, przy czym miejscem Kongresu była Taormina. Kiedy narodziła się idea organizacji Kongresu w Polsce?

ALEKSANDER BURSCHE: Pomysł organizacji Międzynarodowego Kongresu Numizmatycznego w Warszawie chodził mi po głowie już w trakcie kongresu w Madrycie w 2003 r.

DEGLER: Delegaci Międzynarodowej Komisji Numizmatycznej (International Numismatic Council, dalej: IN Council) zebrali się na Walnym Zebraniu w Palazzo dei Congressi w Taorminie 20 września, w niedzielę, o godzinie 17:30, między innymi po to aby głosować nad przyjęciem kandydatury Uniwersytetu Warszawskiego na organizatora kolejnego Międzynarodowego Kongresu Numizmatycznego w 2021 r. Kandydatura została przyjęta jednogłośnie. Był to ostatni, decydujący akcent starań Polski o Kongres. Kiedy zaczęły się te starania?

BURSCHE: Na Kongresie w Glasgow, na którym umówiliśmy się z profesorem Giovannim Gorinim, że delegaci z Polski poprą kandydaturę Padwy, a w zamian Padwa poprze kandydaturę Warszawy. To trochę nie wyszło, bo jako organizator w miejsce Uniwersytetu Padewskiego, który jest przecież centrum badań numizmatycznych we Włoszech, został wybrany Uniwersytet w Mesynie. Niemniej, wielu osobom mówiłem o pomyśle organizacji Kongresu u nas podczas wieczoru w tzw. church, czyli whisky bar urządzonym w dawnym kościele protestanckim. W Glasgow mogłem spotkać się i osobiście porozmawiać ze wszystkimi członkami IN Council, w tym, co niezwykle ważne, z Carmen Arnold-Biucchi.

Po Kongresie w Madrycie przyszedł czas, żeby pomyśleć o tym, jak z jednej strony włączyć polskie środowisko numizmatyczne w obieg międzynarodowy, a z drugiej przyciągnąć badaczy z najwyższej półki do Polski. W znacznej mierze udało się to dzięki zorganizowanym w ciągu ostatnich dziesięciu lat konferencjom i comiesięcznym seminariom doktoranckim z numizmatyki antycznej. W ciągu ośmiu lat organizowania seminariów rocznie odwiedzało Instytut Archeologii UW średnio ok. 20 numizmatyków z zagranicy, a to daje łącznie niemal 200 osób, w tym spora część to VIP-y – byli przewodniczący IN Council itd. Dzięki tym wizytom, a w szczególności organizacji ważnych konferencji, mogli oni się także zapoznać z naszymi możliwościami organizacyjnymi i lokalowymi na głównym campusie UW. Należy tu przede wszystkim wymienić dwie konferencje w Nieborowie: w 2005 r. i wiosną 2015 r. Trzy lata temu doroczne spotkanie IN Council, na którym między innymi przyznawane są stypendia dla młodych badaczy, odbyło się w stolicy i połączone było z obiadem i kolacją z Rektorami. Kolejnym ważnym elementem było promowanie naszej młodzieży za granicą poprzez wysyłanie ich na konferencje, stypendia itp. Na tegorocznej konferencji w Wiedniu prezentowane wraz z Anną Zapolską dzieje polskiej szkoły numizmatycznej i jej ostatnie dokonania, zyskały wielkie uznanie w światowej stolicy numizmatyki.

DEGLER: Kiedy została formalnie zgłoszona kandydatura i z jakimi miastami rywalizowała Warszawa?

BURSCHE: Kandydaturę zgłosiliśmy formalnie półtora roku temu i wówczas było już jasne, ze nie mamy w praktyce konkurencji. Jedyne poważne obawy wiązałem z tym, że swoją kandydaturę może zgłosić Wiedeń, jednak różne animozje w tamtejszym środowisku numizmatycznym skutecznie to uniemożliwiły. Myślę, że ważna w tym kontekście była moja wizyta w USA w pierwszej połowie 2015 r., na zaproszenie American Numismatic Society (ANS) i odbyte podczas niej rozmowy z wieloma Amerykanami oraz pełne wsparcie polskiej kandydatury, określanej jako dobra, silna i merytoryczna przez Carmen Arnold-Biucchi, wówczas szefową IN Council. W konsekwencji na długo przed głosowaniem w Taorminie Polska nie miała realnej konkurencji.
 
Profesor Bursche wraz z Mariangelą Puglisi (po lewej) i Anną Zapolską (po prawej) krótko po ogłoszeniu wyników głosowania nad polską kandydaturą na organizatora XVI Międzynarodowego Kongresu Numizmatycznego

DEGLER: Współorganizatorami XVI INC będą Muzea Narodowe w Warszawie i Krakowie oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne. Jaka będzie ich rola w organizacji Kongresu?

BURSCHE: Wstępne umowy w gronie tych czterech instytucji określanych roboczo jak core group podpisaliśmy już pół roku temu. Szczegóły będziemy dogrywać już niedługo, a umowy w swoim ostatecznym brzmieniu podpiszemy jeszcze w tym roku. Liczymy bardzo na inne instytucje, niektóre już same się zgłosiły, w tym Zamek Królewski w Warszawie, Polska Organizacja Turystyczna (POT) i Ministerstwo Turystyki i Sportu. Liczymy też na Ossolineum, inne ośrodki uniwersyteckie, PAN, a z sektora prywatnego Warszawskie Centrum Numizmatyczne, Gdański Dom Aukcyjny i wiele innych. 
                                                                                             
DEGLER: Kiedy stało się jasne, że Polska jest jedynym liczącym się kandydatem, trzeba było podjąć szereg rozmów – m.in. z przedstawicielami Narodowego Banku Polskiego, władzami uczelni, a także rozpropagować XVI INC w Warszawie w Polsce i na świecie. Jak przebiegały te rozmowy i jakie działania promocyjne były podejmowane przez stronę polską?

BURSCHE: Najważniejsze były rozmowy z władzami UW, w tym z rektorem Marcinem Pałysem oraz prorektorami. Były to bardzo dobre rozmowy, a przekonanie ich do pomysłu nie sprawiało problemów – w przyszłym roku obchodzimy 200-lecie Uniwersytetu i będzie można się pochwalić Kongresem. Dział Promocji UW zapewnił darmowe materiały promocyjne. Niezwykle istotne było poparcie rektora prof. Alojzego Nowaka, prezesa Fundacji NBP, który potrafił skierować nas do właściwych osób w NBP. Na pewno w dużym stopniu dzięki jego wsparciu udało się przekonać władze NBP do podjęcia decyzji o wsparciu wydarzenia, które odbędzie się za sześć lat. Był to pierwszy tego typu przypadek w historii tej instytucji. Złożyliśmy do NBP wniosek o dofinansowanie  projektu z zakresu edukacji ekonomicznej i została nam przyznana ta forma dofinansowania. To z tych środków został wyprodukowany film promujący Polskę jako organizatora Kongresu w polskiej i angielskiej wersji językowej, który został dołączony do materiałów promocyjnych wszystkich uczestników Kongresu w Taorminie oraz pokazany przed niedzielnym głosowaniem, co zresztą nie było łatwe, bo początkowo nic tam nie działało. A był to jeden z najistotniejszych elementów promocji i koniecznie trzeba było ten film pokazać. Ze środków zapewnionych przez Dział Promocji UW sfinansowany został projekt podkładek wykonany przez jednego z najlepszych polskich grafików, które – jak mogłem się zorientować w Taorminie – bardzo się spodobały. 

DEGLER: Taormina to już Twój siódmy kongres z kolei. Jak oceniasz go na tle poprzednich i jakie z tej oceny mogą płynąć wnioski dla kongresu w Warszawie?

BURSCHE: Chyba jednak szósty, trochę mnie postarzasz, w czasie kiedy był Kongres w Bernie byłem jeszcze na studiach i nie miałem co marzyć o prywatnym paszporcie bez współpracy z bezpieką.

DEGLER: Hmm, przejrzałem archiwum poczty i znalazłem mail pisany przed wyjazdem na Kongres w Glasgow w 2009 r., w którym pisałeś, że masz za sobą już pięć kongresów, ale rzeczywiście coś mi niezbyt pasowało...

BURSCHE: Mój pierwszy Kongres to ten w Londynie, a swój wyjazd tam zawdzięczam Richardowi Reece’owi i jego zaproszeniu. Moja znajomość z Profesorem Reecem zaczęła się dość niezwykle, napisałem do niego jako młody badacz z prośbą o przesłanie jakiś materiałów, a dostałem paczkę z kompletem prac, łącznie 20 kilogramów książek. Wtedy dostałem paszport służbowy jako pracownik UW. Kongres w Londynie wspominam jako świetnie zorganizowany, do grupy bardzo dobrze zorganizowanych zaliczam tez Brukselę i Madryt, i po części Glasgow, wbrew pozorom z Berlinem nie było najlepiej, a co do Taorminy mogę jedynie powiedzieć, że moje koleżanki Maria Caccamo Caltabiano i Mariangela Puglisi, zrobiły naprawdę wszystko, co było w tamtych warunkach lokalowych i mentalnościowych możliwe, a sporym błędem był od początku zły wybór terminu, w środku którego wypadło święto Jom-Kippur, w związku z czym połowa numizmatyków z Nowego Jorku  i większość z Izraela nie przyjechała na Sycylię.

DEGLER: Takiej kolizji terminów nie będzie we wrześniu za sześć lat?

BURSCHE: Nie, Jom-Kippur to święto ruchome. W tym terminie nie ma też żadnych większych świąt, czy to żydowskich, czy innych.

DEGLER: Choć może się wydawać, że 6 lat to dużo czasu, to w rzeczywistości przygotowania do kongresu powinny pewnie ruszyć już wkrótce. Czy jest już ogólny plan tych przygotowań? Co powinno być najważniejszym celem w najbliższych latach?

BURSCHE: Konkretne przygotowania rozpoczęły się już w tym roku, na przykład już od pół roku zarezerwowane są wszystkie najważniejsze sale na głównym kampusie UW.

DEGLER: Podczas Kongresu w Taorminie wielu uczestników narzekało na odległości, jakie trzeba było pokonywać między obiektami, w których toczyły się sesje oraz na to, że pokrywające się tematycznie bloki nakładały się na siebie.

BURSCHE: Jeśli chodzi o odległości, to nie ma w ogóle problemu. Wszystkie sesje będą się odbywać na terenie starego Kampusu Uniwersyteckiego, w salach Auditorium Maximum, w starym BUW, Instytucie Historii oraz w Instytucie Archeologii, a zatem w promieniu nie większym niż sto metrów. Natomiast pokrywanie się bloków tematycznych jest praktycznie nie do uniknięcia, ale są dwa rozwiązania, które mogą ten problem zminimalizować. Pierwszy to wydłużenie czasu trwania kongresu o jeden dzień. Kongres w Taorminie trwał w praktyce tylko trzy i pół dnia. Drugie rozwiązanie to ograniczenie liczby referatów przez selekcję i odrzucenie takich, które nie spełniają wymogów naukowych  lub są nie na temat. 

„Grupa Schulera”, czyli numizmatycy z Warszawy, Wrocławia, Krakowa i Gdyni z osobami towarzyszącymi na tarasie Rezydencji u Claudio Schulera z widokiem na Etnę.
 
DEGLER: Czy któreś z tych rozwiązań znajdzie zastosowanie za sześć lat?

BURSCHE:  Myślę, że oba. Możemy bezproblemowo wydłużyć Kongres o jeden dzień, tak aby zaczynał się w poniedziałek, a kończył w piątek przed południem, tym bardziej, że nie ma aż tak wiele i tak atrakcyjnych całodniowych opcji wycieczkowych, jak choćby w Taorminie i okolicach. Planowane są oczywiście popołudniowe wypady do Żelazowej Woli, czy Nieborowa, natomiast dłuższe kilkudniowe wycieczki, będą zorganizowane już po kongresie

DEGLER: Czy to znaczy, że na Kongresie w Warszawie meritum będzie ważniejsze od miejsca i atrakcji?

BURSCHE: Tak, na tym powinniśmy się skupić. Powołamy Komitet Naukowy Kongresu, złożony z międzynarodowych autorytetów naukowych, który w imieniu INC dokona selekcji referatów. W sprawach stricte merytorycznych, jak przygotowanie Survey of Numismatic Research, czy wydanie materiałów po kongresowych (Proceedings) itp., możemy liczyć na wsparcie IN Council.

DEGLER: Wróćmy do omówienia planu działań i najbliższych celów.

BURSCHE: W przyszłym roku na nasze zaproszenie kolejny raz przyjadą do Warszawy przedstawiciele IN Council, aby zapoznać się z całościowa koncepcją organizacji Kongresu. Natomiast na obecnym etapie najważniejsze jest wyłonienie właściwej firmy, która będzie obsługiwać Kongres od strony technicznej, zorganizuje nam stronę internetowa, logo, zajmie się sprawa zapisów, opłat itd. W grę wchodzą trzy firmy, które od lat zajmują się organizacją tego typu imprez na UW.

DEGLER: To oznacza, że tak czy inaczej będzie to firma już wypróbowana, dzięki czemu współpraca będzie łatwiejsza.

BURSCHE: Tak, to ważne. Wyłoniona firma przeprowadzi audyt dotychczasowych kongresów, a następnie będziemy negocjować umowę. Następny etap to określenie podziału pracy – co kto robi i czym się zajmuje, spisanie międzyinstytucjonalnych umów. Bardzo trudnym zadaniem będzie znalezienie sponsorów, którzy pokryją koszty organizacji koktajli i głównego przyjęcia. Plany finansowe większości firm nie sięgają dalej niż na rok, a tu trzeba podjąć zobowiązania z wieloletnim wyprzedzeniem. W przypadku Taorminy sponsorzy pojawili się dosłownie w ostatnich tygodniach przed Kongresem. Liczę na to, że pomogą nam w tym względzie doświadczenia w organizacji Festynów Archeologicznych w Biskupinie czy Centrum Nauki Kopernik.

DEGLER: Jakie korzyści mogą płynąć z organizacji Kongresu dla stolicy, innych miast oraz środowiska numizmatycznego w Polsce?

BURSCHE: W skali Warszawy i Polski to niewielki Kongres, jak dobrze pójdzie nieco ponad 1000 osób, a przecież są tu organizowane, nawet przez nasz UW znacznie większe, wielotysięczne kongresy, jak ostatni poświęcony Etiopii [19th International Conference of Ethiopian Studies, sierpień 2015 – przypis AD], czy też farmaceutyczne lub medyczne, z którymi trudno nam konkurować. Nota bene mąż Mariangeli Puglisi, który jest b. znanym chirurgiem w Mesynie, był przed paroma laty na kongresie chirurgów w Warszawie wraz z żoną i bardzo im się podobało, co miało też znaczenie dla poparcia naszej kandydatury. Myślę, że Kongres może mieć spore znaczenie dla środowisk muzealnych – liczymy na otwarcie specjalnych wystaw, otwarcie podwoi muzeów i magazynów dla publiczności, publikacje zbiorów itd. To wydarzyło się własnie na Sycylii. Zyska na Kongresie Mennica i NBP wraz z Centrum Pieniądza im. Skrzypka – zaprezentują swoje kolekcje, a ich przedstawiciele będą mieli okazję poznać swoich odpowiedników z wielu krajów. Ogromne znaczenie będzie miała promocja numizmatyki jako nauki, także w instytucjach przydzielających granty, jak NCN czy FNP. Największe znaczenie będzie miał jednak Kongres dla naszego środowiska polskich numizmatyków profesjonalnych.

DEGLER: Już w Taorminie dochodziły do nas głosy, że Polacy dobrze się zaprezentowali.

BURSCHE: Tak, zarówno Mariangela Puglisi, jak i Carmen Arnold-Biucchi bardzo pozytywnie wypowiadały się o Polacco, podkreślając, że jesteśmy dobrze zorganizowani i przyjacielsko nastawieni. To było zresztą widać w Taorminie –  stanowiliśmy wraz z kolegami z Krakowa, Wrocławia i Gdyni zgrany i lubiący się zespół.

DEGLER: Dziękuję za rozmowę.

***

ALEKSANDER BURSCHE: urodził się w 1956 r. w Warszawie. W 2014 r. odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej w dziedzinie archeologii oraz za zasługi w ochronie oraz promowaniu polskiego dziedzictwa kulturowego, w 2012 r. nominowany na profesora przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Kierownik licznych grantów, w tym - decyzją ogłoszoną 12 października 2015 r. - grantu w konkursie Beethoven finansowanym przez Narodowe Centrum Nauki, pt.: "Imagines Maiestatis: Barbarian Coins, Elite Identities and the Birth of Europe", poświęconego badaniom nad naśladownictwami monet rzymskich z terenu Barbaricum. Więcej informacji na stronie Instytutu Archeologii UW (życiorys: LINK, bibliografia: LINK) oraz na stronie projektu Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły (LINK).